W DOMU GENERALNYM SŁUŻEBNIC MIŁOŚCI W BRESCI
Dorastająca Pierina, najstarsza z ośmiorga dzieci, przeszła wiele prób z powodu ubóstwa rodziny. W latach 1937-40 pracowała jako pomocnica w klinice Villa Bianca w Bresci.
Pięć następnych lat spędziła w szpitalu w Desenzano, nad brzegiem jeziora Garde. To w tym czasie jako młoda kobieta otrzymała pozwolenie na wstąpienie do domu generalnego Służebnic Miłości w Brescia.
Pozostała tam jednak zaledwie trzy miesiące. Stan jej zdrowia coraz bardziej się pogarszał, aż do dnia, w którym udzielono jej sakramentu namaszczenia chorych. Uznano, że wkrótce umrze. Wtedy doszło do pierwszego nadprzyrodzonego wydarzenia w jej życiu. Wpadła w stan wielkiego odrętwienia i ujrzała w wizji siostrę Marię-Różę od Jezusa Ukrzyżowanego, założycielkę Służebnic Miłości, wyniesioną na ołtarze w 1954 r. Święta dotknęła serdecznie jej czoła i powiedziała: „Namaszczam cię, wyzdrowiejesz, lecz będziesz nosić ciężki krzyż”.
Zaraz potem Pierina wstała całkowicie uzdrowiona. Siostry ogarnęło zdumienie wobec tego nagłego uzdrowienia. Zastanawiały się, czy był to cud... Pierina opuściła szpital, aby wrócić do domu. Tak minął rok. Potem na nowo podjęła pracę w szpitalu w Montichiari, gdzie pozostała aż do 1947 roku.
PIERWSZE OBJAWIENIE: TRZY MIECZE W SERCU MATKI
24 listopada 1946 roku miało miejsce pierwsze objawienie w Montichiari. Pierina przebywała w pokoju szpitalnym, który dzieliła z zakonnicą, kiedy ta miała dyżur. Klęczała, modląc się. Nagle ujrzała Najświętszą Pannę. Otoczona nimbem światła Maryja wydała się jej bardzo piękna, pełna majestatu, z ogromnie smutną twarzą. Z jej oczu płynęły obficie łzy, spadając na ziemię. Miała szatę koloru fioletowego, a na niej biały welon. Trzy wielkie miecze były zanurzone w jej pierś.
Pierina Gilli była tak wstrząśnięta i wzruszona wizją, że nie udało się jej nic powiedzieć. Maryja zaś powiedziała do niej tylko trzy słowa: „Modlitwy, ofiary, pokuty!” Potem zniknęła, zostawiając ją w stanie niewypowiedzianej słodyczy.
Nazajutrz po tym pierwszym objawieniu Pierina zaczęła cierpieć fizycznie i duchowo. Kiedy pośpieszyła do kościoła, aby opowiedzieć wszystko swemu spowiednikowi Don Luigi Bonomini, wicerektorowi w Montichiari, kapłan nie dość, że nie okazał żadnego entuzjazmu w obliczu jej opowiadania, to w dodatku surowo ją napomniał: „Nie masz mi nic innego do opowiedzenia? To co ci się przytrafiło musi być wynikiem pracy twojej wyobraźni lub przejedzenia!” Pożegnał ją słowami: „W każdym razie milcz i... nie przychodź więcej opowiadać mi tych historyjek!” (cdn)
Marino Parodi, "Montichiari – Fontanelle: trzy miecze... trzy róże..."
Stella Maris 371, str. 10-13
http://voxdomini.com.pl/vox_nr/vox69-70a.htm
Na zdjęciu Pierina Gilli jako dziecko, pierwsza od lewej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz