4 września 2011

Witam kochanych gości i przyjaciół bloga!

Zapraszam - po wakacjach - do dalszej wspólnej pracy duchowej.
Pragnę dzielić się tym, co daje dobry Pan Bóg na umocnienie w wierze.

Maryja cierpliwie opiekuje się mną.
Ona za mnie jest wrażliwa na obecność Boga w moim sercu.
Ona nieustannie wielbi Boga, dziękując Mu za dar mojego życia, za każdą chwilę.
Ona za mnie przyjmuje laski, ktore, niestety, marnuję w moim egoizmie...
To Maryja zachęca do rozmowy z Bogiem, do szczerości, zaufania.
Maryja uczy skruchy i wskazuje na nieodkryty jeszcze skarb pokory.

Obecnie Maryja wspomaga i pielęgnuje moje słabe jeszcze starania woli, by zawierzyć dzień Bogu w porannej modlitwie, każdego dnia odprawić rozmyślanie, przeczytać fragment lektury duchowej, odprawić pokutę, zbadać moje postawy w rachunku sumienia.

Obecnie, po rekolekcjach w Małym Cichym, uczę się w duchowej szkole Maryi (tak sobie nazywam światło, otrzymywane w Sakramencie pokuty przez Kapłana) - uczę się zauważać w moich uczynkach, myślach, pragnieniach przejawy mojego egoizmu, skupienia się na sobie, lekceważenia obecności Bożej, obojętności na Wolę Bożą.
Przewiduję, że ten "temat" będę rozpracowywać przez rok, do następnych rekolekcji.

Jest to praca dla mnie nowa z powodu jej intensywności. Staje się to możliwe właśnie dzięki temu regulaminowi codziennej duchowej pracy.

Dlatego, kochani, serdecznie zachęcam do codziennych wysiłków woli.
Dobry Pan Bóg łączy z tym wiele łask:

Poranna modlitwa pozwala Mu każdego dnia w inny sposób przypomnieć o Jego miejscu w moim życiu.

Rozmyślanie, spotkanie z Nim w Słowie, jest czasem, kiedy On nawet krótką chwilę wykorzystuje, aby delikatnie wskazać, co Jemu się nie podoba w Jego ukochanym dziecku. Jednocześnie daje pragnienie poprawy!

Lektura duchowa - to uczta i odpoczynek: wprost nikt mnie nie kwestionuje, nie demaskuje mojego zła, ale życzliwie karmi mnie prawdziwym dobrem. Jeśli uda mi się w tym zauważyć miłość Pana Boga do mnie i troskę Maryi - to i łaska znajdzie kącik dla siebie w moim sercu.

Pokuta to pomysł, który się zrodził po jednym "ostrym" rachunku sumienia. Doszłam do wniosku, iż tyle lat obojętności na dar obecności Boga w Trójcy Jedynego w moim sercu - nie można tak sobie odpuścić! Wybrałam pewną praktykę pobożną, którą wykonuję podczas prac domowych (a ich nie brakuje). Pomaga to też nie skupiać się na sobie, a ponieważ walczę z tym skupianiem się na sobie, to tę pokutę wręcz polubiłam jak przyjaciółkę :)

Eucharystia codzienna - to dar kochanego Pana Boga i Maryi opieka.
Czekam od początku Mszy św. na tę chwilę, jak wstąpię na "moją" Golgotę, to znaczy tam, gdzie Jezus dla mnie oddaje życie, za moje zbawienie, za moje zmartwychwstanie.
Kiedy "tropię" konkretne przejawy własnej grzeszności, to oczywiście najpierw się zasmucam
(pokory jeszcze nie widać!), ale kochana Maryja za mnie już za tę prawdę dziękuje Ojcu.
Wtedy i w moim sumieniu rodzi się wdzięczność.
Właśnie dlatego lubię tę "moją" Golgotę na Mszy św., że doświadczam szczęścia uratowanego grzesznika. Śpiewamy "Baranku Boży", a ja się zamyślam: bardziej już mi zależy na tym, by nie zmarnować Ofiary Chrystusowej...

Rachunek sumienia - to prawdziwe doświadczenie własnej nędzy duchowej!
Ma się jedną pewność, że się nie zauważyło większości przejawów egoizmu, że jest mi w nim, jak w wygodnym ubranku. Coś tam może...
Tylko radość i tu jest: Maryja na pewno wszystko zauważyła i za mnie ze skruchą złożyła w Sercu Syna. Dziękowała Ojcu za to,że tak mnie kocha, że jeszcze daje mi czas miłosierdzia, jeszcze czeka na moją skruchę.

Następnego dnia, rano - budzik, oczy otwieram, zapalam światełko przy łóżku. Budzi się świadomość dzisiejszych spraw, zadań, planów. Budzi się też (od jakiegoś czasu) taka myśl:
jeszcze ten dzień życia Pan Bóg daje!

Kochani, właśnie o tych praktykach pracy nad sobą mam zamiar na blogu pisać.
Będę umieszczać pomocne teksty, dzielić się doświadczeniami.

Dostaliśmy niesamowitą szansę: grzeszników, nas, Bóg zna tak, jak może znać dziecko swoje tylko prawdziwy kochający Ojciec. On wie, co nam grozi, jeśli będziemy żyć tak, jakby Go nie było... Jest to coś tak strasznego, że przeciwstawić temu można tylko Ofiarę z Życia Jego Jedynego Syna.
Dlatego przychodzi na świat jedyna nasza Współodkupicielka, nasza Matka. Jej Serce otwiera się na Boga w takiej pełni, że widzi każdego z nas, Jego dzieci zagubionych. Ona, Maryja, wie doskonale, jaka powinna być wiara, nadzieja, miłość - moja, twoja.
Ona widzi, jak zbaczam z drogi do Zbawienia...
Ona trwa na mojej drodze za mnie. Daje mi szansę w każdej chwili dołączyć się do Niej - na mojej drodze do Zbawienia.


Pragnę całym sercem przekazać każdemu z nas, i sobie też, to Jej zaproszenie - uczynić to, co czyni Ona nieprzerwanie: BYĆ w RELACJI z BOGIEM obecnym w SERCU JEGO DZIECKA.

Brak komentarzy: